Po prostu trwać…

Dr Romana Antonowicz

 

 

Podstawową ideą ruchu hospicyjnego realizowaną przez ludzi hospicjum jest posługa człowiekowi terminalnie choremu, który stanął wobec zawsze nowego doświadczenia własnej śmierci. Zawsze tak samo dramatycznego doświadczenia, budzącego niepokój a często panikę.

Najdotkliwszymi doznaniami w cierpieniach człowieka odchodzącego jest ból fizyczny i lęk. W aktualnej sytuacji kiedy ból fizyczny jest przez personel medyczny prawie zawsze lub bardzo często skutecznie usuwany, to pomoc choremu w walce z lękiem w stanie terminalnym – jest wielkim wyzwaniem, który ciąży na całym zespole hospicjum. Opieka sprawowana nad chorym przez zespół wielodyscyplinarny składający się z lekarza, pielęgniarki, psychologa, rehabilitanta, pracownika socjalnego, pedagoga, duchownego i wolontariuszy może spełnić oczekiwania chorego jako opieka prawdziwie hospicyjna. Tylko Zespół może realizować całościową (holistyczną) opiekę nad terminalnie chorym.

Zespół hospicyjny to grupa ludzi, spośród których umierający ma szanse wybrania sobie osoby, która podprowadzi Go ku progowi życia. Wybrania osoby, która będzie Mu najbliższa usposobieniem, sposobem myślenia, doświadczeniem życiowym, oraz emocjami. Brak Zespołu – to brak szansy. Nie udostępniając umierającemu pełnego zespołu hospicyjnego, odbiera Mu się możliwość uzyskania wsparcia na najtrudniejszy czas, jakim jest czas odchodzenia i skutecznie eliminuje ideę hospicyjną.

Wolontariusz jest solą tej idei i jako taki nadaje jej właściwy wymiar i kształt. Wolontariusz nie ma do wykonania tak jednoznacznych zadań we wspomaganiu chorego, jak lekarz, pielęgniarka, psycholog, pedagog, rehabilitant, pracownik socjalny czy kapelan przygotowani do pełnienia ściśle określonego rodzaju opieki.

Nie do przecenienia są czynności natury ogólnej, mające na celu zapewnienie choremu schludnego i higienicznego bytowania podczas choroby, przygotowanie i podawanie przepisanych leków, pomoc w codziennych czynnościach, łącznie ze wsparciem dla rodzin podopiecznych.

Zasadniczym jednak rodzajem posługi wolontariusza jest towarzyszenie, które może uwalniać chorego od lęku. Nie są to wizyta ani odwiedziny, a hospicyjna obecność – towarzyszenie i czuwanie.

Jak sprostać temu zadaniu? Obecność ma łagodzić lęk, który objawia się ilekroć ma się do czynienia z niewiadomym. Lęk dotyczy głównie tego czego się nie zna. Stąd lęk przed śmiercią, jako doznania zawsze nowego.

Jakże trudne jest wobec tego zadanie wolontariusza chociażby dla tego, że jemu także ten lęk nie jest obcy i dlatego, że sam chory nie często artykułuje swoje prawdziwe emocje. Chory boi się nie tylko tego co czeka go jeszcze tutaj czyli umierania – problem ten zawierza najczęściej życzliwemu lekarzowi hospicyjnemu. Chory boi się także niewiadomego – tego „co za progiem”, tego co nastąpi po śmierci. Umierający analizuje swoje życie, analizuje swoje postawy, osiągnięcia życiowe i klęski. Pragnie skonfrontować z kimś swój ogląd własnego życia, pragnie popatrzeć na swoje życiowe poczynania oczyma drugiego przyjaznego Mu człowieka. Wbrew pozorom-najchętniej obcego. Kim byłem naprawdę? Jakim byłem?

Co w sytuacji odchodzenia mogę jeszcze zrobić dla siebie i bliskich? Te i inne pytania wypełniają często bezsenne, trudne noce umierającego. Wtedy czeka. Przygotowuje się na chwilę, kiedy zdecyduje się powierzyć komuś swoje niepokoje i obawy, stanowiące bezmiar cierpienia duchowego.

W oczekiwaniu na tą chwilę trzeba TRWAĆ. Trzeba udowodnić, że jest się godnym tego zaufania, że jest się gotowym wziąć na siebie Jego cierpienie, że jest się gotowym stać się „niepomocnym pomocnikiem”, jak pięknie nazwane zostało to zadanie w tytule wydawnictwa Hospicjum św. Jana Kantego w Poznaniu.

A więc być. TRWAĆ. Z Nim i dla Niego. Słuchać i czekać na czas zawierzenia, kiedy we dwoje (we dwie) łatwiej będzie udźwignąć ciężar umierania.

Kiedy to nastąpi? co przybliży chorego? co będzie tym co spowoduje, że chory uzna: ten jest mi bliskim człowiekiem, jemu ufam, jemu zawierzę swój problem, bo był ze mną w każdej potrzebie. Dlaczego był ? Widać mój ból jest jego bólem… Wtedy nadchodzi czas, kiedy rozpoczyna się wspólna praca o pokój serca chorego, o godne odchodzenie. Każdy (także towarzyszący umierającym) nosi w sobie lęk przed śmiercią, ale jest w stanie własną postawą akceptować gotowość odejścia swojego i chorego. Może dawać świadectwo akceptacji własnej śmierci, a tym samym wskazywać możliwość przyjmowania takiej postawy przez każdego. Akceptacja własnej śmierci może mieć źródło w przyzwyczajeniu się niejako do myśli o niej, jako koniecznym warunku osiągania kresu drogi. Taka postawa może pomóc wprowadzić chorego na własną drogę oswajania śmierci.

Tą postawę trzeba jednak unaocznić, udokumentować czynami – słowa nie mają tu znaczenia. Trudne, ale możliwe. ON umiera – ty żyjesz przekraczając tylko inny odcinek tej samej rzeki.

Właśnie ta zwyczajna ludzka obecność, to trwanie przy chorym jest niezbitym dowodem przyzwolenia na własne odejście. Jest dowodem realizowania głównego przykazania MIŁOŚCI. Wypełniasz go, bo wierzysz w słuszność swojej drogi i w sens życia po przekroczeniu progu.

Wierzysz i dlatego „stoisz pod Krzyżem a nie obok Krzyża w tłumie przyglądających się” (Ks. E. Dutkiewicz).

„Jedni drugich brzemiona noście ”- to świadectwo obecności Boga w Twoim ale co najważniejszego w Jego życiu. Tym świadectwem jest właśnie obecność przy łóżku umierającego. Bezinteresowne oddanie swojego czasu, swojego zaangażowania i trwanie przy chorym w każdy czas jest dla Niego wielkim, często nowym doświadczeniem. Dzięki temu świadectwu będzie można Mu pomóc, gdy uwierzy, że za progiem czeka Go BÓG- MIŁOŚĆ

Oto cały sens posługi hospicyjnej.

Kim więc ma być wolontariusz? Bądźcie nadzwyczajni – wzywał ks. Eugeniusz Dutkiewicz (SAC), twórca i animator ruchu hospicyjnego w Polsce. Nadzwyczajni poprzez głębokie umotywowanie swojej posługi, wrażliwość, łagodność, komunikatywność, dyspozycyjność i odpowiedzialność. Poprzez określony stosunek do śmierci w ogólności, a w szczególności do swojej własnej.

Cechy te są zawsze zespołem cech charakterologicznych, a także skutkiem świadomego formowania duchowego w przygotowaniu do posługi odchodzącemu. Nie do przecenienia jest tutaj udział w szeroko pojętej formacji duchowej a to: dni skupienia, rekolekcji, pomocy i wsparcia kapelana.

Wolontariusz niesie także pomoc rodzinie odchodzącego. Jest to bardzo oczekiwane działanie zespołu hospicyjnego. Zespół niesie rodzinie tą gościnę serca, w której jest miejsce dla każdego cierpiącego, dla każdego kto tego potrzebuje i oczekuje. Wiedzą o tym wolontariusze, którzy bezpośrednio po odejściu podopiecznego towarzyszą Rodzinie podczas tych pierwszych godzin. Słuchają uważnie i ciepło słów rozpaczy, miłości, żalu, usprawiedliwień i wspomnień. W tych najtrudniejszych dla Nich godzinach biegną słowa pełne emocji. Powierzają wolontariuszowi (bo on i teraz TRWA), smutki i radości swojego całego życia ze zmarłym, retrospekcje i zamyślenia. Są to niekiedy długie godziny. Potem, zanim jeszcze trafią do Wspólnoty Rodzin Hospicyjnych, niejednokrotnie będą się kontaktowali z wolontariuszem. Często całe lata. Ma to miejsce w tych Rodzinach, gdzie wolontariusz towarzysząc w najtrudniejszym czasie stał się kimś bardzo bliskim.

Spełnieniem najgorętszych oczekiwań wolontariusza jest przekonanie, że mógł cierpienie czasu odchodzenia Chorego uczynić nieco łatwiejszym do zniesienia dla Niego i Jego Rodziny.